niedziela, 12 grudnia 2010

Dostępność lasów dla społeczeństwa

Możliwość dostępu społeczeństwa do lasów państwowych jest zapisana w ustawie o lasach. Jednocześnie ta sama ustawa umożliwia, czyli daje prawo właścicielom lasów prywatnych postawienia w swoim lesie tabliczki informacyjnej „Teren Prywatny. Zakaz wstępu”. W Polsce  jest kilkaset tysięcy prywatnych właścicieli lasu. Tabliczek takich właściciele ci nie stawiają, a jeśli już pojawiają się sporadyczne, to zapewne podyktowane uzasadnionymi okolicznościami.
Właściciele lasów prywatnych nie stawiają również szlabanów do lasu, byłoby to nielogiczne z uwagi na fakt, że tą drogą muszą dojechać wszyscy właściciele w dowolnym czasie. Korzysta więc z tego grzybiarz czy inny miłośnik lasu i wjeżdża tam, gdzie ma ochotę. Być może wcale nie ma świadomości, że znajduje się w lesie prywatnym, gdyż granice własności nie są w terenie oznakowane na tyle czytelnie, by były widoczne dla ludzi korzystających z lasu. Lasy prywatne z reguły położone są na skraju dużych kompleksów lasów państwowych, są o wiele bardziej dostępne dla ludzi pozyskujących płody runa leśnego, które są zazwyczaj bardziej obfite niż w lasach państwowych.
A jak jest z dostępnością do lasów zarządzanych przez GL LP. Zazwyczaj od każdej drogi publicznej wjazdu do lasu uniemożliwiają szlabany. Drogi leśnie, które nie są drogami publicznymi, traktowane są jako drogi zakładowe, na które obywatelowi wjechać nie wolno. Niewątpliwie, są uzasadnienia takiego podejścia (wywóz drewna, prace w lesie), tylko że gdy mówimy o dostępności społeczeństwa do lasu, to z powodu zamknietych dróg społeczeństwo ma ograniczony dostęp. Bo nie oszukujmy się, jak daleko chce się turyście, grzybiarzowi czy zbierającemu jagody - iść  w głąb lasu? Raczej przebywa w pobliżu pozostawionego gdzieś na skraju lasu samochodu, zwłaszcza gdy jest z rodziną. A zorganizowane grupy pozyskujące płody runa leśnego, czy mają swobodny dostęp do lasu?
A jak jest z dostępem do wielu innych produktów tzw. ubocznego użytkowania lasu, których to LP nie pozyskują. Mam na uwadze gałęzie świerkowe i jodłowe z wycinki drzew, cetynę, zioła, mech, wrzos i wiele innych. Czy tu aby nie działa zasada psa ogrodnika?
Zobaczmy jak jest ze swobodą uprawiania jazdy konnej po lesie – jest pełny dostęp czy za opłatą?  Art. 29 ust.1a.mówi, że „Jazda konna w lesie dopuszczalna jest tylko drogami leśnymi wyznaczonymi przez nadleśniczego”. Tak więc nadleśniczy może wyznaczyć takie drogi lub nie. A oto wypowiedź z portalu www.galopuje.pl/
„Nie w każdym lesie są trasy wyznaczone do jazdy konnej, wtedy teoretycznie mamy zakaz wstępu na koniu. Żeby uniknąć problemów (np. mandatu) trzeba zwrócić się z prośbą o zgodę na wstęp. W moim przypadku nadleśnictwo zażyczyło sobie 200zł rocznie za wstęp i oznaczenia trasy we własnym zakresie”. http://www.galopuje.pl/konie,przejazdzka-konno-po-lesie,9608.html
Stanowisko dotyczące obowiązku zawierania umów w przypadku komercyjnego używania dróg leśnych popiera Ministerstwo Środowiska, podnosząc, że podstawą prawną pobierania tych opłat jest ustawa leśna. Rozdział 5 ustawy o lasach określa, kiedy lasy są dostępne dla ludności, a kiedy można wprowadzić ograniczenia. Ministerstwo zaznacza, że wykorzystywanie dróg leśnych do celów komercyjnych nie jest wymienione w ustawie o lasach jako przywilej powszechny. Istnieje ogólna zasada, że drogi leśne nie są udostępnione dla ruchu pojazdów silnikowych, zaprzęgowych i motorowerów, jeśli nie ma na nich oznakowania drogowskazami dopuszczającymi ruch. Jeżeli więc ktoś użytkuje drogi leśne do celów komercyjnych (jazdy konno, jazdy zaprzęgowej lub innej działalności rekreacyjno-turystycznej), to może zawrzeć umowę cywilnoprawną z nadleśniczym. Określi ona wzajemnie prawa i obowiązki stron związane z udostępnieniem przez nadleśnictwo dróg leśnych, w tym też opłaty.
Podobnie jest z samochodami, furmankami i motocyklami. Ustawa nic nie mówi o rowerach, ale jak jest szlaban to też można otrzymać mandat. Więc jak z tego wynika dostępność jest mocno ograniczana w praktyce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz